|
» Dokumenty » beatyfikacja Leopolda
Z przemówienia papieża Pawła VI z okazji beatyfikacji bł. Leopolda Mandicia
Któż to jest, który gromadzi nas dziś, aby w jego błogosławionym imieniu świętować promieniowanie Ewangelii Chrystusa? Zjawisko niedające się określić, a jednak jasne i oczywiste, zjawisko cudownie przejrzyste, które pozwala nam widzieć postać pokornego brata, postać wzniosłą, a jednocześnie jakby niespokojną. Patrz, to święty Franciszek, tak pokorny, tak pogodny, tak zamyślony, będący jakby w zachwycie oglądania w swoim wnętrzu niewidzialnej obecności Boga. A jednak jest nam tak bliski, tak dostępny, tak do naszej dyspozycji, że zdaje się jakby nas znał, czekał na nas, dostrzegał nasze sprawy i umiał czytać w naszym wnętrzu… Przypatrz się dobrze: oto ubogi, mały kapucyn. Wydaje się, że cierpi i chwieje się, ale jest jednocześnie tak dziwnie pewny, że czujemy, iż nas pociąga i urzeka. Przypatrz się dobrze, przez pryzmat franciszkański. Czy go dostrzegasz? Czy się wahasz? Kogo zobaczyłeś? Powiedzmy: oto słaby, ludowy, ale autentyczny obraz Jezusa, tego Jezusa, który równocześnie mówi do wszechmocnego Boga, Ojca, Pana nieba i ziemi i mówi do nas, małych słuchaczy, zamkniętych w proporcjach prawdy, to jest do naszego małego i chorego człowieczeństwa… A co mówi Jezus przez tę swoją skromną wyrocznię? Mówi o wielkiej tajemnicy nieskończonej transcendencji Boga, która nas urzeka i która przyjmuje wzruszającą i pociągającą wymowę, będącą echem Ewangelii: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. Któż to jest? Ojciec Leopold… Urodził się 12 maja 1866 roku i zmarł w Padwie, gdzie spędził większą część swego życia ziemskiego, a które zakończył w 76 roku życia, 30 lipca 1942 roku, niewiele ponad 30 lat temu. Nie możemy jednak pominąć jednego szczegółu. Urodził się nad wschodnim brzegiem Adriatyku, w Hercegnovi, u ujścia Cattaro. Zachował zawsze wierną miłość do swego kraju, także później, kiedy przebywając w Padwie, był niemniej uczuciowo związany z nową, gościnną ojczyzną, a przede wszystkim z ludem, któremu bez rozgłosu i niestrudzenie służył. Przeto postać błogosławionego Leopolda łączy w sobie podwójną wartość narodową, która staje się jakby symbolem przyjaźni i braterstwa i którą każdy jego czciciel powinien sobie przyswoić. To biograficzne stwierdzenie jest pierwszym wynikiem refleksji, dominującą specyfiką jego życia. Jak wiadomo, Ojciec Leopold był „ekumeniczny”, zanim o ekumenizmie pisano, to znaczy że mimo iż nie działał na rzecz pełnej jedności Kościoła, to jednak marzył o niej, przeczuwał ją i popierał, mimo że Kościół jest pełen delikatnego szacunku dla różnorodnych partykularnych osobowości narodowych, które wchodzą w jego strukturę… Inna jednak była szczególna cecha, ukazująca jego bohaterstwo i charyzmatyczną cnotę. Któż tego nie wie? Była to posługa sakramentu pokuty. Prowadził następujący tryb życia: po odprawieniu wczesnym rankiem Ofiary Mszy świętej zasiadał w małym pokoiku stanowiącym konfesjonał i tam pozostawał przez cały dzień do dyspozycji penitentów. Taki tryb życia prowadził przez około czterdzieści lat bez najmniejszego narzekania. Uważamy, że to jest podstawową cechą, która wysłużyła temu pokornemu kapucynowi obecnie dokonującą się beatyfikację. Uświęcił się przede wszystkim przez sprawowanie sakramentu Pokuty. Nie pozostaje nam nic, jak podziwiać i dziękować Panu, że ukazuje dziś Kościołowi taką wspaniałą postać sługi łaski sakramentu Pokuty. Z jednej strony wzywa on kapłanów do posługi w dziedzinie o tak podstawowym znaczeniu, dotyczącej aktualnego dziś wychowania i niezrównanego poziomu życia duchowego. Wiernym zaś, zarówno gorliwym, jak i obojętnym przypomina dziś, owszem, dziś bardziej niż kiedykolwiek, jak opatrznościową i wzniosłą posługą jest spowiedź indywidualna i uszna, że jest ona źródłem łaski i pokoju, szkołą życia chrześcijańskiego, niezrównaną pomocą w ziemskim pielgrzymowaniu do wiecznej szczęśliwości. Nasz błogosławiony potrafił przyciągnąć do tego surowego wprawdzie trybunału pokuty, który jednak jest równocześnie miłą ucieczką służącą umocnieniu, zdobyciu prawdy o sobie, zmartwychwstaniu w łasce i ćwiczeniu się w osiąganiu autentyczności chrześcijańskiej. Wielu ludziom otępiałym złudną świeckością współczesnych obyczajów pozwolił doświadczyć poufnych i odradzających pociech płynących z Ewangelii, z rozmów z Ojcem, ze spotkania z Chrystusem, z oszołomienia Duchem Świętym i odrodzić wrażliwość na dobro bliźnich, na sprawiedliwość i wysoką rangę obyczajów.
|
|